ratowania się borgiem, to jest kredytem. Gdyby sukienki podarły się wojewodzicom, nie dać im chodzić w popsutych lub łatanych, i raczej kazać zrobić nowe na borg, niż czekać nazbyt długo nadsyłki nowych z Żółkwi. Nawet opał dwóch pieców w całem mieszkaniu pobudza ojca do zalecania oszczędności w zakupywaniu w Krakowie drzewa opałowego. Bo jakkolwiek wielka była fortuna teraz w domu Sobieskich, brakowało nieraz gotówki w skarbcu żółkiewskim. Kiedy za pojmanego Koniecpolskiego, przed odstawieniem go do Stambułu, zażądał Iskender pasza ukradkiem 50.000 dukatów, silili się do ostatniego, a wprzód Iskender pasza umarł, a Koniecpolskiego wywieziono do Konstantynopola, nim któryś z Koniecpolskich u Lichtfussa w Toruniu, a potem u jakiejś bogatej wdowy w Gdańsku uzyskał połowę sumy żądanej. Z nadzwyczajną więc ścisłością musiano pilnować każdej kropli szczupłego źródła dochodów brzęczących i z wielką rozwagą czuwać nad każdym groszem rozchodu.
Po kilku latach zawodu akademickiego panowało najżyczliwsze usposobienie dla obu paniąt z Żółkwi. Świadectwem tego różne hołdy uczone, składane im w panegirykach[1] przez profesorów z Krakowa i Zamościa. Mieli młodziuchni Sobiescy lat piętnaście i czternaście, gdy te kwiaty oratorskie sypały się im pod nogi. — Po dalszych dwóch leciech okazała się akademja krakowska za ciasną dla nich. Natenczas drogą powszechnego zwyczaju
- ↑ Pochwalne pisma lub mowy.