kowskiego ratowania się borgiem, ale owszem podyktowała ojcu jak najwymowniejsze napomnienie w instrukcji, aby synowie pod błogosławieństwem strzegli się długów. »Jeśli wam Bóg więzienie przejrzał, cierpcie go za ojczyznę, ale nie za długi, jako siła naszych Polaków pozdychało w ratuszach francuskich dla długów, z wielką sromotą naszego narodu«. Zaczem nie słychać już w Paryżu o licznym dworze około wojewodziców, o bankietach i zaprosinach. W miejsce tego skromne utrzymanie w jednym z mniej okazałych hotelów, z gorącą przestrogą stronienia od hucznego a często zwadliwego towarzystwa Polaków. Sam wojewoda tłumaczy synom potrzebę oszczędności w Paryżu i pociesza ich wkońcu uwagą: »Wolę na was w Polsce ważyć in oculis pana (t. j. przed oczami króla) i wszystkiej ojczyzny, niż się wysilić na sumpty[1] do cudzej ziemi, a potem żebyście w Polsce samotrzeć[2] chodzili, uchowaj Boże«.
Zresztą miała edukacja paryska na celu dalsze wydoskonalenie obudwóch stron wychowania w Krakowie, t. j. strony naukowej i towarzyskiej. Co do nauk, to nie były wprawdzie zbyt różnostronne, ale znacznie wyżej sięgały, niż w akademji krakowskiej. Z niezapomnianym i tutaj stylem krasomówczym łączyła się już nauka polityki, do której wojewodzicowie wynaleźć sobie mieli najprzedniejszego profesosa w Paryżu. W każdem też mieście czasu podróży winni byli młodzi »notować sobie charakter i usposobienie książąt i głów-