żyć starań, aby wynagrodzić zwłokę przydłuższą. Zmówiony do tego mistrz francuski wykładał wojewodzicom codziennie popołudniu przez dwie godziny prawidła konwersacji francuskiej, co z dwiema rannemi godzinami stylu i polityki z historją stanowiło codzienny kurs nauk paryskich. Dla zachęcenia synów do najsilniejszej pilności w francuzczyźnie przedstawił im ojciec, jako główny owoc peregrynacji, naukę języków cudzoziemskich. »To ozdoba każdego szlachcica polskiego i pochwała między przedniemi ozdobami i chwałami, umieć języki. Przyda się to i na dworze pańskim, przyda i na różne legacje[1], na różne pańskie i Rzeczypospolitej usługi, a choćby nie było nic więcej, jeno to między cudzoziemcami, których pełna Polska, siedzieć, a nie być niemym, nie trącać drugiego, pytając się ustawicznie: »Mości panie, co to ten człowiek mówi?... A iż do Francji teraz jedziecie, wiedzcie o tem, że jako oręż francuski i fortuna górują teraz (roku 1645) w świecie chrześcijańskim, tak też i język francuski. We wszystkich wojskach cudzoziemskich, we wszystkich obozach, we wszystkich krajach pełno tego języka«. Przed nauczeniem się francuzczyzny zamknięty był wojewodzicom przystęp do dworu króla Ludwika XIV. Toż i potrzebne ku temu listy polecające od króla Władysława IV i przyszłej królowej polskiej będą im nadesłane dopiero wtedy, gdy nadejdzie wiadomość o dostatecznym postępie w języku dworskim.
- ↑ Poselstwa.