Strona:PL Władysław Orkan-Komornicy 011.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

wietrznych chmurach i patrzeć stamtąd okiem smutnem na tę małą okruszynę u stóp swoich — ziemię... W zapadłym jakimś kącie można spotkać panteistę, co zna mowę ptaków, nerwowego poszukiwacza skarbów, milczącego filozofa rezygnacyi, który się już niczemu na świecie nie dziwi, a prócz tych naturalnie wszystkie warstwy ludzi, jakie się widzi i w szerokim świecie. Najmizerniejsza z wioszczyn ma swoją arystokracyę rodową, średnio zamożnych chałupników i bezdomną, od wspólnego stołu życia odłączoną, rzeszę. Na zewnątrz, podobnie jak w cywilizowanym całym świecie, wszystko zdaje się jednako szarem, smutnem, nie wartem uwagi — a wewnątrz, pod skorupą bezbarwnego życia, dzieją się rzeczy straszne, tragedye ciche... snują się bezustanku te podwodne widma — czasem bełkot, wir mówi, że coś tam się stało — lecz wnet powierzchnia się wygładza i dalej płynie to życie mętną rzeką: jednakie, szare, monotonne...
Maleńka fala tego życia bełkocze, szemrze i w niniejszym szkicu, aż połączona z szumem wodospadów, zahuczy głośniej w roztokach...

Dobromil 1900.
W. O.