Strona:PL Władysław Orkan-Komornicy 056.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

— Słucha! — mruknął Józek — niech słucha, bogacz krotny!
— Zdacie wy kiedyś rachunek przed Panem z liczby dni włodarstwa swego! A zaprawdę powiadam wam: Prędzej wielbłąd przejdzie przez ucho igielne, niźli bogacz do królestwa niebieskiego...
— Widzisz hyclu! — pomyślał Józek, pozierając na Chybę.
— Ale i biedni — kończył ksiądz — niech nie zazdroszczą bogaczom, ani dufają w ubóstwo swoje, bo przed Panem pierszeństwo mają ubodzy w duchu, ci, co się nie pysznią majątkiem swym, ale w cichości serca swego mówią: »Panie! Tyś dał — Ty możesz wziąć... Niech się dzieje święta wola Twoja...« Amen.
Chyba odetchnął... On przecie zawdy był ubogim na duchu i nie wystawnym, broń Boże! Woli Bożej polecał wszystko. A że mu zazdrościli, to nie jego wina, ba ich — — tych dziadów, komorników!... Naprał im ksiądz w uszy nie mało... Ino, czy było które z nich w kościele? — myślał, oglądając się, bo Józka nie dojrzał.
Lud rozstąpił się przed księdzem, który odczytawszy wypominki zwykłe szedł ubierać się na sumę.
Niezadługo zazberczał dzwonek w zakrystyi i organy zahuczały w kościele... Lud się poruszył. Jedni do kościoła ciśli się, by księdza mieć przed