Strona:PL Władysław Orkan-Komornicy 108.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

— Wiecie, że na dnie złego babski powód siedzi...
— Może i to być...
— Nie gadam, bo nie wiem — ciągnęła Haźbieta — ale mi sie wszystko widzi, że tu o Hankę poszło...
— Kozerową?
— Juści, że o nią... bom słyszała, że jej Tomek odniepadł, skoro sie dowiedział, że już chodzić ni może...
— To z nią tak źle?
— My już widziały od miesiąca. Lada dzień może sie spodziewać...
— Moiściewy! Któż ją tak unieszczęśliwił?
— A no szczęście, skoro je nalazła. Nie trza daleko szukać...
— Pewnie Sobek?
— Dy nie kto inny...
— No wicie, wicie, co ja to nie słyszę! — cudowała się Margośka. — Bedzie ta miał Kozera pociechę... Mocny Boże!
— Jego wodziło, a córkę uwiedło...
— Hej!
— Dyć tak banował za Sobkiem. To mu Bóg nagodzi Sobusia... niechże ma.
— O ludzie! ludzie! Co sie to dzieje na tym świecie... raty przeraty!
Przędły jeszcze długo we wieczór, ale nici nie wiele przybyło na wrzeciona. Opowiadania za to