Strona:PL Władysław Orkan-Komornicy 115.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

Jagnieska — że pono śtyrycet zarabia... Kielo to jest?
— Śtyry szóstki po naszemu...
— To mało!
— Bo roboty ni ma, jak w zimie...
Wojtek uśmiechał sie, rad z czegoś.
— Tam nie tak źle! — powtarzał.
— E hę! — przedrzeźniała mu Zosia. — To idź...
— A pódę! — śmiał się — pódę!...
— Trzaby mu odpisać — rzekła po chwili Margośka.
— Dyć jakże! — dorzuciła Jagnieska.
— Napisze sie mu, niech przyjedzie. Ma tam zmitrężyć zimę, toć i tu jest miejsce la niego. Zarobi telo, abo więcy, a na życie nie wyda...
— Słusznie macie! Na wiesnę potem jechać może...
— Jak bedzie chciał.
— Napiszcie!
— To też Wojtuś napiszesz — prosiła Margośka. — Powiem ci jak, ino, że papieru ni ma w chałupie...
— Dyć ja mu sam powiem, jak zajadę.
— Kanyż byś jechał?
— E do Pesztu!
— Nie bajże, dziecko, nie baj... Masz ty rozum?
— Wiesz ty, jak to daleko... w obce kraje — mówiła Jagnieska.
— Dyć nie za morzem — odparł, stając na