Strona:PL Władysław Orkan-Komornicy 166.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

gdy mu przyszedł do głowy nadspodziewanie dobry pomysł.
— Ja cie tu nauczę! — pomyślał. — Nie przemądrzaj starego ojca, kieś sam kiep...
Gonciarnię Jasiek ustawił poniżej tracza tak, że chcąc wodę puścić na koło, musiał ją brać ze starej przykopy. W tym celu porobił z desek długie skrzynie i, umieszczone wysoko na palach, połączył z końcem przykopy — tak, że zawdy niewielka ilość wody odchodziła na wodne koło gonciarni.
Tej wody pozazdrościł ojciec Jaśkowi, poszedł i przykopę zastawił...
— Niech ci stoi! — myślał wracając do izby. — Nie bedą już do ciebie procesye chodzić...
Jasiek był w kuźni. Skoro wyszedł i zobaczył, co się stało — czemprędzej pobiegł do chałupy.
— I cóżeście mi zrobili tatusiu! — zawołał.
— Zabrałech swoją wodę... rozumiesz?!
— Dyć woda naprzód Boska... a potem... — tłómaczył Jasiek, powoli wymawiając każdą zgłoskę.
— Nie mędrkuj! — wrzasnął Chyba. — Mnie wody trza na koła. Jak przydą większe mrozy, to skąd jej wezmę? Na tracz i na młyn wody zbraknie, a ty se bedziesz figielki pokazował? co?...
Jasiek postał, podumał chwilę... Zabolało go bardzo, że ojciec figielkami nazywa jego ciężką pracę... Ale niechta!