Strona:PL Władysław Orkan-Poezje Zebrane tom 1.pdf/268

Ta strona została uwierzytelniona.

Zburzone przez Tytany.
Jeszcze wśród gruzów majaczą
Wieżyce, baszty, ściany...
Mont Arvel, Dent du Midi, Grammont...
Lodem na wieki zatrzaśniętą bramą        25
Nigdy w cud ziemska nie wchodziła stopa...
Cóż dzieła ludzkie znaczą,
Któremi świat się zachwyca?...
W dole zamek Chatelard — jak szopa,
Chillon sławny — jak w cieniu skryta piwnica.        30

Słychać z oddali dzwony:
Anglikańskie z St. Martin,
Kalwińskie z St. Legier,
Katolickie z Montreux.
Każde na inne nastrojone tony,        35
Kościołom swoim wierne —:
Te smutne,
Te pokutne,
Te niemiłosierne.

Rozgrały się i jęczą        40
W to białe, słoneczne rano —
Głowę, smutkiem nawianą,
Żelazną gniotą obręczą...

Jako w zawiewach wiatru,
Który z cmentarzysk wieje,        45
Zmarłe w tonach ich jawią się dzieje —
Sceny ludzkiego teatru...

Oto Giordano Bruno
Wstępuje dumnie na stos,