Gdzie ludzie dawno zapomnieli wiosen,
W jesienie własnych smutków zapatrzeni,
Na ziemi smutnej opuszczonych łanów, 395
Ziemi omszałych mogił i kurhanów —
Spoczynku nie ma...
I nigdzie nie spocznie
Chrystus, po grobach smętnych idąc dalej
W kraj widnokręgów, szarzejących mrocznie,
Kędy tęsknota błędne ognie pali... 400
I przy zachodzie zórz, krwawiących szczyty,
Wstępuje Chrystus na górę olbrzymią,
Stromą i pustą, skąd widok odkryty
Na obszar niemy... Kaskady się dymią
U stóp, a dalej sinołuskie węże — 405
Błękitne rzeki wiją się daleko,
Gdzie wzrok spienionych paszcz ich nie dosięże...
Mgły ponad nimi powietrzem się wleką
I, jak znużone wędrówkami ptaki,
Chmurami wodne obsiadają krzaki... 410
W dolinie — miasto, rojne jak mrowisko,
Dalekie, mroczne, a zdaje się blisko
Wieżami sięgać; zielone kopuły
Słońcami patrzą ku zorzy zachodu.
Po dachach szarych dymy się rozsnuły... 415
I patrzącemu z wolna w myślach wstaje
Wizyja senna umarłego grodu...
Święte bóżnice i oliwne gaje,
I palm ogrody stają przed oczyma —
Lecz serca Jego już nie uwesela 420
Piękna — nad wszystkie córy Izraela
Strona:PL Władysław Orkan-Poezje Zebrane tom 1.pdf/90
Ta strona została uwierzytelniona.