Strona:PL Władysław Orkan-Poezje Zebrane tom 2.pdf/237

Ta strona została uwierzytelniona.
237

Dziko wiatr świszcze po słomianych dachach
I suchym śniegiem w różne miota strony...        20
Lud nieraz baje w noc taką o strachach
Lub o wisielcu, co nie pogrzebiony
Leży w kostnicy — lub z wichrem się pieści,
Strasząc podróżnych, gdy drzewem szeleści...

Cała moc wichrów z niewoli rozkuta        25
Wpadła pobujać pod litewską strzechą;
Czasami jakaś melodyjna nuta
Z poświstem wichru łączy się jak echo...
A dźwięki płyną prosto od kościoła —
To lud pobożny do Chrystusa woła!        30

Kościół zamknięto — więc nocą burzliwą
Lud się zgromadził przed ołtarzem pańskim
I pieśń, tę znaną, poważną, rzewliwą —
Śpiewa — natchnieniem porwany kapłańskim.
A pieśń ta serca rozdziera jak noże —        35
I coraz silniej słychać: „Święty Boże!“...

Kapłan na przedzie... dalej dzieci, starce,
Niewiasty — jedną zespoleni prośbą.
Wicher po szybach płoche wiedzie harce
I świstem — pieśni wtóruje, jak groźbą;
I pieśń się z wichrem zlewa w chaos nocny —
Coraz wyraźniej słychać: „Święty Mocny!“...

I coraz głośniej... aż z piersi tysiąca
Poważnym echem ku niebu popłynie —
Siłą świętości wichry poroztrąca        45
I u stóp Boga we łzy się rozpłynie...