Strona:PL Władysław Orkan-W Roztokach tom II 119.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

marzeniach. Chodziła za nim uparcie ta krzycząca myśl i raniła wyrzutami słabniejące serce. Nie mógł się oprzeć jej kuszącym słowom, i z czasem owładnęła nim. To jedno miał na uwadze, że trzeba iść — ale jak, którędy, dokąd, nie pojmował głową. Wszystko jeno w nim tętniło wezbranem pragnieniem.
Działo się w jego duszy podobnie, jakby roztokę ktoś zatrzymał w biegu: nadpływają nowe fale, a nie mają ujścia; kłębią się i podnoszą i cofają pianą; szukają drogi gorączkowo i, złamane niemożnością, rozpływają się bezradne i stają w niemocy ciężkiej; jakieś oczekiwanie skupione odbija się w ich powierzchniach, a głębie ich, rosnące zwolna, patrzą ku niebu coraz większą, posępniejszą groźbą; wreszcie, wzmocnione przypływami, poczynają wiertać ziemię, rujnować kamienie i sięgać niszczącemi ramionami w głąb między samorodne skały; niedługiego czasu trzeba, jak je rozważą i wcisną się pomiędzy nie gwałtem; tak rośnie tajemny potok, przedziera się ziemią, aż natrafi na powierzchnię i buchnie znowu roztoką. Taką tajemną wnętrzną pracą nurtowały w jego duszy zatamowane przeszkodami siły i szukały widnokręgu, aby się ujawnić.
Znużony włóczeniem się po stromych uboczach i zmordowany myślami, które go pędziły,