Strona:PL Władysław Orkan-W Roztokach tom II 246.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

wszystkich głodomorów, jakichsi Dyabłów, Cyrków, i tameś ich pasł... Na dopłatek jeszcze, zamiast wrócić do ludzi jak ludzie, przypadłeś z lasu jak jaki powicher i narobiłeś takiego tateru, że cię wszyscy, nie wyłączając i ojca, za waryata uznali... Jakimże teraz prawem śmiesz mnie napastować? Co było między nami, to już przeszło i na tem sie skończyło. Kochanie co inszego, a życie co inszego. Żebyś był umiał żyć jak ludzie żyją... Teraz przynajmniej miej rozum i nie gadaj tak we świat do niczego, bo ludzie naprawdę gotowi pomyśleć...
W miarę, jak mówiła, poczęła się Frankowi w oczach dwoić. I widział, jak postać jego Ukochanej oddzielała się od jej postaci, rysowała się poza nią mglisto, aże nakoniec mgłą się odbiła na ścianie i znikła, raczej wróciła do jego pamięci. Przed nim stała tylko Hanka, zwyczajna Hanusia.
I rozśmiał się tak szeroko z tej swojej pomyłki, że aż Zośka z izdebki przybiegła patrzeć, co się stało, a Hanka już naprawdę z trwogą pomyślała, że Franek zwaryował.