Strona:PL Władysław Orkan-W Roztokach tom I 016.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

dział wartko, co se myśli. On ta, wiecie, letkomyślnie nie da sie uprosić.
— A jak powie, to już tak, jakżeby przyłatał.
— Bo ma swój rozum!
— Wójtowski łeb! Nie na wszy...
— On, wicie — powiadali — z panami se żyje, jak pan brat. Stanie se, bywa, przed starostwem, panowie nadskakują, a on nic. Częstują go, czem zdolą, i strasznie radziby go widzieć, co raty przeraty! A on ino łbem kiwa i nos rękawem ociera.
— Ze starostą, to wam tak bedzie gadał, jak ja z wami.
— Bo ma swój honor!
— Wójtowski honor! Nie na kpy...
Suhaj ten honor swój wysoko nosił, jak wymaszczony olejem kapelusz, którego nigdy nie zdejmował z głowy, bo łysy był już od niepamiętnych czasów. Przypominał sobie, jak przez mgłę, że kiedyś miał pełną głowę kędzierzawych włosów. Ale jak dawno to było, trudno dociec. Prawdopodobnie wówczas, gdy się żenił. Ale i to niepewne, bo wnet po ślubie niebożyczka zwała go «łysopolem». Może to ino była babska złość, nic więcej...
Od tego czasu minęło sporo lat. Roztoki się zmieniły — Suhaj ten sam. Rozrósł się jeszcze bardziej, rozpotężnił i stał się podobnym bukowi,