Strona:PL Władysław Orkan-W Roztokach tom I 017.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

który tężeje z latami, a w starości nabiera stalowego hartu. Zda się, że niema siły, któraby go zwaliła, piorunom się oprze i wichrom, aż przyjdzie czas butwienia sam z siebie.
Gdyby miał syna, możeby mu ustąpił wójtowania; bo zżył się z tem przez lata, że wójtostwo należy do jego rodu; możeby się usunął w kąt i patrzał z boku, jak to młodzi gazdować potrafią... Lecz syna nie miał, ino córkę, jedną jedyną. Nieraz pożałował gorzko, zabiadał w sercu swojem, ale już po niewczasie... Darmo! Niech się dzieje wola Boska. Trzeba zięcia wyszukać...
— O to nietrudno, bo chłopców we wsi nie brak, lecieliby na zabój. Ino rodowych mało, a statecznych, a usłuchliwych, coby umieli szanować wolę starszych. Teraz każdy, ledwo od ziemi odrośnie, już jest mądry, już mu się zdaje, że jest calutkim człowiekiem. Takiby ci wnet począł mędrkować i...
Tego się najbardziej stary Suhaj obawiał.
— Zresztą — mówił — to dziewczę. Niech jeszcze poczeka.
To dziewczę miało już dwadzieścia lat z okładem paru i samo się rozglądało za ludźmi, nie czekając przyzwolenia ojcowskiego. Zwali je wszyscy Hanką, a w domu Hanusią. Mogła zaś robić za plecami ojca, co jej się żywnie podo-