Strona:PL Władysław Orkan-W Roztokach tom I 024.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

a żyje. Ino na ten biedny Przysłop zwalują wszystko, jakby sie tu samo śrebło rodziło.
— A tu skale, skałeczki, same drobniutkie skałki.
— Za naszych czasów nie było szkoły, a przecie, chwała Bogu, człek na brak rozumu nima co narzekać.
— Ho! ho! ho! Rozumu jest dość, ino człek nie wie, co z nim zrobić.
— Jakeś ta już głupi na ten świat przyszedł, to ci nikt rozumu łopatą nie włoży... darmo!
— To nic innego — ozwał się Domagała — ino ludzi, rzekę, ni mają kany podzieć i kładą chłopu na kark... a ty ich żyw!
— Dyć niejak! Oni ino budzety układają, a ty płać!
Zapalali się wzajemnie, by nawrzeć oburzeniem, zahartować ducha na opór.
Czuli zawdy, że wisi nad nimi konieczność jakaś nieubłagana, by znienacka uderzyć pałką w łeb. Nie wiedzieli jeno, skąd przyjdzie, z jakiej strony, i jak się jej oprzeć skutecznie. Na świecie widzieli w dole swój chłopski stan na wieczność ożeniony z biedą, a w górze nad nimi wszystko, co ciemięży, gniecie i ciężarem przywala. Jak się wydobyć? Jak oswobodzić plecy od ucisku? Próżne wysiłki! — powiadali, i każdy klął po cichu przeznaczenie Boże, cze-