Strona:PL Władysław Orkan-W Roztokach tom I 033.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

I opowiadał, jacy to są młodzi mądrausze, co się Boga, ani żadnej władzy nie boją, a zaufani w rozumie swoim, nie pytają się o rady ojców, ale dowodziliby sami, kieby jeno mieli kim.
A gazdowie słuchali go uważnie i pilnie, bo też nigdy stary Suhaj tyle słów naraz nie powiedział, nigdy swego umysłu nie otwarł tak przed nimi na oścież.
— Małomówiący jest — myśleli — a widać, że jak sie rozgada, to ma co powiedzieć. Już ta nad niego Przysłop nimiał wójta, ani miał nie będzie. Darmo. Kieby tak pożył jeszcze choć ze sto lat! Miałaby gmina niemałe skrzepienie. Co myślicie! Takim sie wszędy zastawi, bo jest chłop osadzisty i ma swój honor.
— Nic, ino trza tak zrobić, jakom ja powiedział — ozwał się Szymek, gdy wójt zaprzestał swoich wywodów. — Abo niech ociec Suhaj dobiera do siebie, kogo chce, abo my...
— Nie, niech ociec Suhaj dobiera! — przerwało paru.
— My nie upatrzymy tak... Trza to mieć rozum i na różne sprawy. A wójt przecie są już obeznani z tem...
— Hej, bo mieli czas wszystkiemu sie napatrzyć.
— Niech tacy idą — ciągnął Szymek — co ta już bywali nieraz, co im to nie cudne, co