Strona:PL Władysław Orkan-W Roztokach tom I 109.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

komory przyoblec się w świąteczny strój. Nie spotkał nikogo w sieni, wychodząc w pole.
Niezadługo Zośka wyglądała mało co gorzej od Honorki. Spódnice miała równie białe, chustkę błękitną, jak i ona, jedną twarz ino inszej barwy, ale to już mniejsza.
Zabrały się i powiedziały nawet Jędrzejowi na odchodnem: — Ostańcie z Bogiem.
Przed sienią stał i czekał na nie Franek.
— To i ty idziesz z nami? — zdziwiła się Zośka. — Tak odpustów nie lubiałeś...
— Nie lubiałech dawniej! — odrzekł popędliwie, jakby chciał teraz o wszystkiem zabaczyć.
— Cit... przykazanie babskie! — odezwała się Honorka szeptem, przykładając palec do ust.
Zaśmiali się na to wszyscy, Hanka najdonioślej. Przeżegnali się potem na drogę i poszli...