Strona:PL Władysław Orkan-W Roztokach tom I 112.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

górami po głębokich roztokach osiadły, nie wie nic o nowych cudach cudownych obrazów. Jednę Ludźmierską Pannę zna i czci ją w sercu swojem, ale mu szczerze markotno, że w obcym kościele mieszka i tam cuda rozdaje, a o dalszym narodzie zapomina. Przemyśliwali nad tem sprawni chłopcy, czyby się nie dało wykraść tej Panienki i przynieść do swojego kościoła w Przysłopiu, ale im starzy odradzili, bo, powiadają, może się rozgniewać i ani jednego cudu na złość nie uczyni. Kto na tem straci? To już lepiej tam dochodzić od czasu do czasu i gorąco molestować o przeróżne łaski, tak, żeby miejscowym nic nie ostało, abo niewiele co do wyproszenia.
Święta oczywiście rada starszych przypadła do serca wszystkim, i chodzili do Ludźmierza, nie ciążając sobie drogi, na każdy odpust. A chodzili, jak się rzekło, przez wierchy wysokie, przez Suhorę, Obidowiec, Turbacz i Kotlarkę, abo, jak częściej, przez Tobołów, omijając Turbacz.
Słońce zniżyło się i stanęło prawie nad Babią Górą, kiedy wesoła gromadka pątnicza wyszła na pierwszy wierch. Tu niewiasty, zdyszane, spoczęły na chwilę, a Rakoczy odkrył czoło na wiatr chłodny, lekki i przypatrywał się tej samotnicy wiecznej, stojącej na zachodzie...
— Dlaczego ludzie nazwali ją Babią Górą? — powiedział głośno.