Ta strona została uwierzytelniona.
Naraz począł drżeć cały, dygotać jak w febrze. Lęk go ogarnął taki straszny, że zbielał na twarzy. Machinalnie poruszał wargami i szeptał nieustannie:
— Lacki... Koldras Lacki...
Nad tem imieniem głęboko wyryty był krzyż.
U spodu cyfry, z których tylko dwie były wyraźne: 17..
· | · | · | · | · | · | · | · | · | · | · | · | · | · | · | · | · | · |
Słońce zachodziło prawie, kiedy Rakoczy zstępował z Turbacza.
W twarzy jego okrwawionej nie było już lęku, ino zaduma taka ciężka, jakby do ludzi powracał z tamtego świata.