Strona:PL Władysław Orkan-W Roztokach tom I 168.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

powiadał o szczodrobliwości i dostatkach starego Suhaja.
O Rakoczym słychu dychu. Tak jakoś o nim ucichło, jakby go we wsi nie było. Nikt o nim słowa nie umiał powiedzieć. Błażej tam już nie zachodził od jakiegoś czasu, a od kogo inszego trudno się dowiedzieć. Przedumowali nad tem ludzie i suszyli głowy.
— Zląkł sie, widać, Suhaja — powiadali — abo też, kto wie...
Pytali się o niego szwagra, bo go spotykali; ten jednak ciekawości ich nie zaspokoił.
— Chodzi — powiada — po izbie i duma całymi dniami. I po nocach nie sypia. Nie wiadomo, co sie w nim dzieje... A taki jest od czasu, jak wrócił z odpustu. Musiał chyba jaki urok paść na niego.
Uwierzyli odrazu, nawet szwagra utwierdzali w tem i radzili, jakiemi sposobami odegnać może od Franka to nieszczęsne złe. Ale szwagier nie podawał chętnych uszu radom i zarzekał się wtrącania w cudze doległości.
— Ja mu sie ta już — mówił — narażał nie bedę. Chce dumać, to niech duma, niech nie śpi, niech chodzi — ino to jedno powiem Zośce, żeby dbała o niego więcej i przypilnowała każdym razem, coby zjadł uczciwie...
I znów długo nie było o Rakoczym wieści.