Strona:PL Władysław Orkan-W Roztokach tom I 203.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

Ino zrozumienia krzywd tysiącznej nierodowej rzeszy, tej wam, niestety, brak; a baczyć trzeba, że to jest pień gminy, choćby rody były nawet szyszkami na tem drzewie. Szyszki oblecą, pień ostanie. I trza go opiekować pilnie, by go robactwo nie stoczyło, by go wiater wiejący od morza nie złamał na pół, by od mrozów i śniegów nie skaleczał marnie. I dlatego też powiadam: Wybierajcie takich, coby sie o jego krzywdy upomnieli w radzie. Ileż to spraw do wywołania przed obliczem prawa! Posieje nędzarz ugór — zwierzyna mu zniszczy zasiewy przed czasem; upoluje rybę w rzece, aby miał czem choć na jeden dzień oddalić głód — zabierą mu za to odzież; umrze i ostawi dzieciom ten lichy dobytek — muszą one od przepisania wnieść połowę spadku. To sie nazywa żyć na roli! Adyć niejeden woli rzucić to swoje bogactwo i iść we świat za chlebem na wieczną tułaczkę. Ba, ale to nie wszystko, to dopiero jeden potok tego morza nędzy. Kraj też powinien pomyśleć i o tem, żeby woda nie zabierała gniazd ludzkich, żeby taki Drózd nie musiał murować tam przez całe życie! Wybrano was i waszych braci. Zabaczcież na tę chwilę o rodach, o sobie, a pamiętajcie o gminie, o całej ludności biednej, bo ona tam nie pójdzie swoich skarg wylewać!
Mówił to prawie serdecznie, tak się rozełzawił. Na ostatku dodał jeszcze: