Strona:PL Władysław Orkan-W Roztokach tom I 206.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

— O sprzedaży ani zmianki! Ja ci tu dam, sędzio! Ty śmiesz mi zarzucać zdradę? Sumienie wytykać? Mogę wisieć za grzech ciężki, za przedajność nigdy! Nigdy!! — powtórzył z mocą wielką, piał prawie od złości.
— Ja o nie takiej sprzedaży...
— O żadnej!
— Co ja winien, jak sumienie wam nic nie wytyka? Różne są trybunały, surowsze i...
— Cicho!
— Mnie jeszcze nikt na świecie groźbą nie przeraził!
— To ja uczynię...
— Wy?!
— Ostatnim słowem: Hanka nie będzie nigdy twoją...
Nastało milczenie. Stali oba naprzeciw siebie, w mroku, jak dwa pioruny w chmurach blizkich. Oczy im się skrzyły, jak dwom wilkom, stojącym w ciemności.
Franek pierwszy opamiętał się.
— A ja was nie chcę przerazić — rzekł i wyszedł z izby.
Dudniły dyle poprzed sień, jak szedł za osiedle.
Suhaj opadł na ławę. Dyszał ciężko i z mozołem zbierał myśli, chcąc się zastanowić nad ostatniemi słowami Franka. Długo dumał w ciszy wielkiej i nie mógł nijak zrozumieć ich wagi.