Strona:PL Władysław St. Reymont - Fermenty 02.djvu/155

Ta strona została uwierzytelniona.
— 151 —

— O, nie! tylko jak głęboko wierząca, jak chrześcijanka. Wiara mnie uzdrowiła i wzmocniła.
— Wiara? Czyż to możebne, aby mogła oderwać duszę zupełnie i na zawsze od nas samych?
— Nie, ona nie odrywa, ona tylko rozpala duszę miłością wszystkiego i przebaczeniem wszystkiego, rozjaśnia oczy. Kto wierzy w Boga, ten wszystko wie, dla tego niema tajemnic, wątpliwości, szamotań; kto wierzy, jest silnym i na życie, i na śmierć; kto wierzy, ten żyje i pracuje, jak robotnicy u dobrego pana, bo wie, że przyjdzie godzina zapłaty za trudy, godzina odpoczynku.
— I pani tak mówi! Pani, która, przy wszystkich warunkach posiadanych do szczęścia, jesteś najnieszczęśliwszą, bo już tracisz wzrok, bo jutro może zupełnie zaniewidzisz? Pani błogosławisz?
— Tak, bo tak się Bogu podobało — powiedziała prosto, pochylając głowę.
— Panno Jadwigo! Na litość, nic nie rozumiem.
— Cicho! Jeśli Bóg tego chce, to tak być powinno!
— Ale skąd wiemy, że Bóg tego chce, abyśmy byli nieszczęśliwi? Czy to nie jest złudzenie, czy...
Doktór im przerwał, bo przyszedł, pooglądał lufciki u okien i drzwi do przedpokoju, rozdział