— Ho! ho! poleje się tutaj czyjaś krew! — zawołał, podnosząc komicznie rękę do góry.
— Co dyrektor pije, pytam się?...
— Bo ja wiem. Wypiłbym koniaku, ale...
— Boisz się pan żony?... Nie gra przecież w „Nitouche“.
— To pewne, ale...
— Dwójka!... koniak i przekąska.
— Dasz dyrektor rolę Nitouchy, Nicolecie, co?... Proszę cię o to, dyrektorze; zależy mi na tem ogromnie. Pamiętaj Cabiński, że ja nigdy o nic nie proszę i zrób to...
— To już czwarta!... Boże, co ja cierpię przez te kobiety!
— Któraż chce tej roli?
— A no, Kaczkowska, dyrektorowa, Mimi, a teraz Nicoleta.
— Dwójka!... dalszy ciąg!... — zawołała, stukając kieliszkiem w tackę.
— Dasz dyrektor Nicolecie. Ja wiem z pewnością, że ona nie przyjmie, bo ze swoim drewnianym głosem mogłaby tańczyć, a nie śpiewać, ale, widzi dyrektor, w tem leży cały interes, żeby jej dać tę rolę.
— No — pominąwszy moją babę, ale Mimi i Kaczkowska urwą mi głowę!
— Nie wiele dyrektor straci na tem. Ja biorę na siebie wytłómaczenie im tego. Będziemy mieć pyszną farsę, bo widzisz pan, będzie tu dzisiaj ten jej obywatel. Wczoraj chwaliła się przed nim, że to ją miałeś dy-
Strona:PL Władysław Stanisław Reymont - Komedyantka.djvu/060
Ta strona została skorygowana.