— Moja córka nie jest aktorką — odpowiedziała stara.
— A!... nic to... tylko nauka — szepnęła odchodząc od Sowińskiej.
Spotkała Cabińskiego i, przystępując do niego rzekła:
— Przyjmie mnie dyrektor?...
— Już pani jesteś w towarzystwie. O gażę to się którego dnia umówimy.
— Co będę grać na pierwszy występ?... Jabym chciała grać Klarę we „Właścicielu kuźnic“.
Cabiński spojrzał się bystro i zasłonił usta ręką, żeby nie parsknąć śmiechem.
— Zaraz... zaraz... musi się pani obznajmić ze sceną. Tymczasem będzie pani występować w chórach. Mówił mi Halt, że pani grasz na fortepianie i znasz nuty. Jutro dostanie pani partye z operetek, jakie grywamy i nauczy się pani chórów.
Janka chciała jeszcze coś mówić, ale Cabiński zakręcił się i poszedł.
— Albo komedyantka, albo ma srogiego bzika!... szepnął, przystając nagle; uśmiechnął się, machnął ręką i poszedł szybko na ogródek.
Janka poszła do garderoby i zaledwie uchyliła drzwi, gdy ją ktoś pchnął, drzwi zatrzasnął przed nosem, i ze złością zawołał:
— Na górę! tam chórzystki!
Chciała uderzyć w drzwi z gniewu, jaki ją opanował, ale zacięła tylko usta i poszła na górę.
Garderoba chórzystek, był to wązki, długi i nizki
Strona:PL Władysław Stanisław Reymont - Komedyantka.djvu/091
Ta strona została skorygowana.