Strona:PL Władysław Stanisław Reymont - Komedyantka.djvu/116

Ta strona została skorygowana.

idyotą, panie dyrektorze!... Nie masz pojęcia o grze, o sztukach, o artystkach, a chcesz je rozdzielać na mniejsze i większe... Ty sam jesteś ogromny artysta, ogromny! Wiesz, jak ty grałeś Franciszka w „Zbójcach“? wiesz?... nie! to ci powiem... Grałeś, jak szewc, jak cyrkowiec!...
Cabiński skoczył, jakby go kto batem uderzył.
— Nieprawda! Królikowski tak samo grał; radzili mi, żebym naśladował i naśladowałem...
— Królikowski, tak jak ty?... Jesteś krowienty, mój artysto!
— Pepa cicho, żebym ja ci nie powiedział, czem ty jesteś!
— O, powiedz, proszę cię, powiedz! — wołała ze złością.
— Nic wielkiego, nic nawet małego, moja najdroższa.
— Powiedz wyraźniej, co?...
— No, mówię, mówię, że nie jesteś Modrzejewską — zaśmiał się cicho i drwiąco Cabiński.
— Ty mi nie wyjeżdżaj z temi... z warszawskiego!...
— Nie irytuj się Pepa, że cię wtedy nie dopuścili do debiutu...
— Milcz! Widziałeś?... Słyszałeś, że dzwonią, ale nie wiesz, w którym kościele. Nie chciałam wtedy, jak i teraz nie chcę!... Za bardzo szanuję swoją godność ludzką i artystyczną.
Cabiński śmiał się już głośno.
— Milcz, klownie!... — krzyknęła, rzucając w niego papierosem.
— Czekaj, czekaj, gabinetowa primadonno — syknął, siniejąc z gniewu.