Strona:PL Władysław Stanisław Reymont - Komedyantka.djvu/251

Ta strona została przepisana.

— To znaczy: tylko „Faust“, ale Faust, to maszyna tak skomplikowana, że od śmierci wynalazcy nikt nie umie jej nakręcić i puścić w ruch. Komentatorzy ją pchają, rozbierają składowe części, czyszczą, obkurzają, ale maszyna stoi i zaczyna ją coś niecoś jeść rdza... Zresztą, to wściekła arystokracya. Ten pan Faust, to nie jest przedewszystkiem idealny typ człowieka, ale eksperymentator; to tylko mózg jednego z tych rabinów uczonych, którzy całe życie myślą nad tem: jak wchodzić do bóżnicy, prawą nogą czy lewą; to wiwisektor, a że przy doświadczeniu pękło serce Małgorzaty, że mu groziła koza i że krótki wzrok nie pozwalał mu zobaczyć nic poza pracownią i retortami, więc sobie zrobił sport z narzekania i ględził, że życie jest podłe, a wiedza nic nie warta. Naprawdę, trzeba wielkiej, prawdziwie niemieckiej arogancji, żeby mając naprzykład katar, twierdzić, że go mają wszyscy, albo mieć go powinni...
— Wolę takie wesołe kawały, niż pańskie mądre sztuki — szepnął Kotlicki.
— Panie... a Shelley? a Byron? — pytała Janka rozciekawiona.
— Wolę głupstwo, gdy zabiera nawet głos, niż gdyby coś robić chciało — rzucił prędko Głogowski.
— Aha, Byron!... Byron, to maszyna parowa, produkująca buntowniczą energię; lord, któremu było źle w Anglii, źle w Wenecyi z Suiciollą, bo choć miał ciepło i pieniądze, nudził się. Jest to buntownik-indywidualista, mocna bestya pasyą; pan, który się ciągle wścieka i wszystkie siły cudownego talentu zużywa na to, aby na złość robić swoim nieprzyjaciołom. Policzkował Anglię