Strona:PL Władysław Stanisław Reymont - Komedyantka.djvu/365

Ta strona została przepisana.

stosunku, ale nikt na tak zwyczajną rzecz nie zwracał uwagi.
Tylko Sowińska czasami dogryzała Jance półsłówkami lekceważeniem, i o ile niedawno wychwalała tylko Władka, o tyle teraz wygadywała na niego masę obrzydliwości... Znajdowała ogromną rozkosz w takiem znęcaniu się nad Janką.
Mściła się tak za syna.
Naznaczono wreszcie sceniczne próby z „Robina“. Przyniósł jej tę wiadomość Władek, bo od kilku dni wcale nie wychodziła z domu, czując się bardzo słabą. Ogarniała ją jakaś senność nużąca, to ból nieznośny krzyża; to znowu jakieś uczucie niemocy i zniechęcenia ją opanowywało, że miała ochotę płakać, nie chciało się jej ruszyć z łóżka, tylko leżała całymi dniami, wpatrzona w sufit. Dostawała dawnego szumu w głowie i takie pragnienie ją paliło, że nie mogła go niczem ugasić, ale na wieść, że będzie grać, uczuła się od razu zdrową i silną.
Poszła na próbę z trwogą, ale zobaczywszy przyszłego Garricka, opanowała się szybko. Amator ów był to chudy, mięczakowato ślamazarny chłopak; nie wymawiał i, chodził jak kaczka, ale że był kuzynem jednego z wpływowych dziennikarzy, który go popierał, więc patrzył na teatrzyk z góry i taktował wszystkich z łaskawością.
Drwili sobie delikatnie z niego w oczy, a śmiali się głośno, za plecami.
Na próbę, jakby się towarzystwo zmówiło, zjawili się w komplecie.