Strona:PL Władysław Stanisław Reymont - Komedyantka.djvu/389

Ta strona została przepisana.

w którym się trą na miazgi mózgi i sumienia. To już wygodniej nic nie wiedzieć.
— Ale czy się powinno tak egoistycznie odsuwać od wszystkiego?
— W tem jest właśnie mądrość. Nie żądać nic dla siebie, nie dbać o nic i być obojętnym, do tego się powinno dążyć.
— Czyż jest możebnym do osiągnięcia ten stan bezczucia zupełnego?
— Dochodzi się do niego doświadczeniem życiowem i myśleniem. Niech pani pamięta, że najdrobniejsza przyjemność, chwilowe zadowolenie, kosztuje nas zawsze drożej, niżeli jest w istocie warte. Przeciętny człowiek nie zapłaci tysiąca rubli za gruszkę, dajmy na to, bo, rozumie się, że byłoby to szaleństwem i zresztą zna wartość tysiąca i gruszki, ale z kapitału życia gotów rozchodować tysiące na bagatele — na miłostkę, która trwa przez czas dojrzewania gruszki za dwa grosze, bo nie myślał nigdy nad kosztownością wprost bezcenną własnej energii życiowej, oślepia się, jak byk, kiedy mu torreador zamigoce czerwoną płachtą i za to oślepienie płaci kawałem życia. Większość umiera nie z naturalnej konieczności, jak lampa, kiedy się nafta wypali, tylko z bankructwa, z roztrwonienia sił na głupstwa tysiąc razy mniej warte od jednego dnia istnienia.
— Nie chciałabym takiego zimnego i wyrachowanego życia, bez szaleństw, marzeń i miłości.
— Świat i takby się nie zapadł w nicość, choćby się ludzie nie kochali.