Strona:PL Władysław Stanisław Reymont - Pisma - Tom 32 - Ave Patria.djvu/007

Ta strona została uwierzytelniona.

siami, leci spaść na wroga, zwyciężyć i umrzeć dla ciebie!
„O ziemio moja święta!“
Modlił się Kamimura, idąc za nimi na pokład.
Słońce już zachodziło za góry dalekie, czerwony brzask pylił się na falach rozdrganych, mrok, niby ciche, omdlałe westchnienia, obtulał zwolna świat, a słodki spokój wieczora spływał z bladego, ostygłego nieba.
Tylko morze huczało gniewnie, chlustając bryzgami pian, i szalupy szarpały się niecierpliwie u boków pancernika.
Schodzili do nich, w głębokiem milczeniu, niby korowód widm, zstępujących do wspólnego grobu.
Było ich stu dwudziestu.
Hirosze i Kataoka zamykali pochód.
Kamimura, wsparty o burtę, patrzył za nimi, cała załoga oddawała im ostatnie honory, pożegnalna flaga miotała się na maszcie.
Naraz świst rozdarł powietrze, śruby zawarczały, i szalupy rzuciły się na morze, lecąc wierzchem fal i roztrącając grzbiety spienione…
Kamimura długo stał na pokładzie, prowadząc ich zadumanemi oczami, póki nie przepadli w oddaleniu, że tylko smugi dymów błądziły za nimi i stado mew rozkrzyczanych.
A szalupy pędziły wciąż szerokim gardzielem zatoki ku morzu, niekiedy zapadały jakby w przepaści, ale po chwili wznosiła się fala i sunęły niby białe, ogromne ptaki; błękitnawe warkocze dymów