Strona:PL Władysław Stanisław Reymont - Pisma - Tom 32 - Ave Patria.djvu/064

Ta strona została uwierzytelniona.

nem niebie zaczęły huczeć gromy i wiły się skręty oślepiających błyskawic…

III.
WIECZÓR.


Siedzieli na schodach, wiodących z wybrzeża do jego mieszkania, przytuleni do siebie i zgubieni w mrokach, morze huczało im u nóg, fale, skłębione w straszne rojowisko potworów, tysiącami rozchwianych, syczących kłów rzucały się ku nim, plwając pianą i żwirem.
Ozwała się pierwsza, ale głos jej brzmiał tak przejmująco żałośnie, jak krzyk mew, pobłąkanych w ciemnościach.
— Później i ty wyjedziesz i już nie wrócisz…
— Powrócę, odwiedzę swoich, zobaczę kraj i powrócę.
— Zabierasz obrazy?
— Tak, bo urządzam w kraju zbiorową wystawę.
— Czy to daleko?
— Trzy dni drogi.
— Wiem, to gdzieś na północ, tam, skąd noc przychodzi i ten zimowy, okropny śnieg…
— Tak, tak! tam jest ten cudny, biały, puszysty śnieg, tam, gdzie nieobjęte niebo, wsparte na przemarzłych drzewach, wisi, jak tafla lapisla-