Strona:PL Władysław Stanisław Reymont - Pisma - Tom 32 - Ave Patria.djvu/134

Ta strona została uwierzytelniona.

żadnej etyki? Trzeba ją wychować na nowo — myślał.
Przejechali Łazienki, siedzieli trochę na Patelni i pojechali do teatru na operetkę, a potem na kolację.
Bawili się wyśmienicie, nie wiedzieli, co ich otaczało, ale bawili się sobą, miłością swoją.
Dość, że już dobrze po północy odwiózł ją do domu.
— Starzy śpią, niech pan wejdzie, zrobię herbaty na maszynce… Posiedzimy trochę i pogadamy…
Niewiele gadali, niewiele… Stach już tam pozostał u niej, a daleko miał chodzić do domu. Tylko rano Zośka nie poszła do zajęcia, napisała list i papa zaniósł go do gospodyni.
I tak się ciągnęła ta ich słodka sielanka aż do jesieni.
Stach codziennie odprowadzał ją do domu, często zostawał u niej, nie zważając na rodziców.
Papa często łapał go w bramie i pocichu, żeby Zośka się nie dowiedziała, pożyczał rubelka, to dwa… ile się dało.
A mama czuwała tylko nad garderobą Zośki, bo nie było dnia, żeby swoim lękliwym głosem nie mówiła:
— Widziałam dzisiaj w kościele śliczną sukienkę różową. Zosi byłoby w takiej do twarzy…
Więc Stach dawał na różową, dawał na czarną, na wszystkich barw i odcieni, dawał na kape-