Strona:PL Władysław Stanisław Reymont - Pisma - Tom 32 - Ave Patria.djvu/151

Ta strona została uwierzytelniona.

Byk naciera, bije i zawraca z szaloną szybkością, wali się jak huragan, ale espada czuwa, wykręca się z pod rogów, zasłania kapą, odskakuje; wiją się dokoła siebie jak błyskawice, gonią, zataczają kręgi, a szpada wciąż czyha zdradliwie i migoce głodnem żądłem, a straszne rogi bodą zapamiętale, uderzają niestrudzenie i nadaremnie, że byk już szaleje z wściekłości, grzebie racicami, ryczy i tak się gwałtownie miota, iż niepodobna pochwycić ruchów, robi się zawrotny wir, a w tej kurzawie zarysów tylko niekiedy zawieje kapa, błyśnie szpada, zaczernią rogi…
Niekiedy czyni się mgnienie pauzy… stają naprzeciw… dyszą… mierzą się złowrogo… czają i walą się na siebie jak gromy…
A co chwila, za jakiś gest bohaterski, za jakiś ruch szalony, za jakieś uniknięcie ciosu, ulewa braw i krzyków, ale, jeśli kapa wionęła nieprawidłowo, jeśli skok był niezręczny, jeśli jawił się choćby cień lęku, amfiteatr syczy, gwiżdże, wymyśla i śmieje się urągliwie.
Lud się zna na odwadze, wielbi bohaterstwo i lud czuwa nad prawidłami walki, nie pozwala, na odstępstwa.
Zdenerwowanie jednak tak wzrasta, że już coraz głośniej krzyczą:
— Zabij! Dosyć! Zabij!
Bombita ciska kapę daleko od siebie, przerzucił szpadę do prawej ręki, przystanął, nogi wparł