dźwięków, triumfalnym hymnem życia w błękity płynęła i w nieskończone dale oceanu się niosła potężną falą ludzkiej radości.
Po nieco dłuższej pauzie rozpoczęła się trzecia walka.
Amfiteatr tak już był podniecony i zgorączkowany, że dopiero na widok nowego byka trochę się uspokoiło.
Byk wyskoczył ze stajni wesoło, w podskokach, jakby wypuszczony na pastwisko; był nieco dłuższy niźli poprzednie, płowy, o złotawych bokach i nogach.
— Cenicero! Cenicero! — zakrzyczał do niego jakiś głos płaczliwy.
Pokryły go świsty i wrzaski.
Walka rozpoczęła się zwykłą koleją, ale co chwila i z innej strony cyrku rozlegał się ten sam płaczliwy, żałosny głos:
— Cenicero! Cenicero!
Aż byk dosłyszał, przystanął nagle i odpowiedział przeciągłym rykiem.
Napróżno kapy go drażniły i pikadorzy usiłowali zegnać z miejsca, napróżno zmuszano go do walki, jakby nie chciał wiedzieć o niczem, kręcił się tylko na wszystkie strony i, nasłuchując, porykiwał.
Niepokój owładnął tłumami, tysiące rad, krzyków i złorzeczeń posypało się na niego, tysiące nienawistnych spojrzeń bodło go na śmierć i rozdzierało żywcem, a jakaś młoda przepiękna dziew-
Strona:PL Władysław Stanisław Reymont - Pisma - Tom 32 - Ave Patria.djvu/159
Ta strona została uwierzytelniona.