Espada przyklęknął bezwiednie, zniżając szpadę, a byk, jakby nagle zmartwiał w rzucie, pozostał przygięty, skupiony, z rogami do ciosu o parę cali od piersi klęczącego.
Amfiteatr również skamieniał i trwał przez długą chwilę bez ruchu i słowa; ludzie jakby zastygli w podziwie cudu, wielu z podniesionemi rękami, wielu wpół oddechu, wielu z ustami szeroko rozwartemi.
Przejmujący, srebrzysty głos dzwonka targał się w przejściu za barjerą i zwolna się oddalał, przechodził.
To ksiądz szedł z Panem Jezusem do umierającego pikadora.
Mistyczne, trwożne wzruszenie przejęło wszystkie serca, tysiące ludzi padało na kolana, bito się w piersi, odsłaniano głowy, a już gdzie niegdzie roznosił się szept modlitwy i gorące westchnienie.
Gdy naraz, w tej modlitewnej ciszy rozbrzmiał donośny, płaczliwy głos:
— Cenicero! Cenicero!
I jakiś chłopak przedarł się przez barjerę, skoczył na arenę i rzucił się bykowi na szyję.
— Łaski! Łaski! — zakrzyczał ze wszystkiej mocy.
Cały amfiteatr zerwał się na nogi.
— To mój Cenicero! Łaski! Łaski! — krzyczał rozpaczą, szaleństwem i strachem bezmiernym i obejmował skrwawiony łeb, osłaniał go sobą,
Strona:PL Władysław Stanisław Reymont - Pisma - Tom 32 - Ave Patria.djvu/162
Ta strona została uwierzytelniona.