Strona:PL Władysław Tarnawski - Autograf sonetów Szekspira P33.jpg

Ta strona została skorygowana.

Oto siłę pokonał wyższy, choć kulawy;
Oto władza wtłoczyła sztuce w usta knebel;
Oto w doktorską togę odziana głupota;
Oto prostota pchnięta na prostactwa szczebel;
Oto dobre w niewoli zła próżno się miota.
Strudzon tym wszystkim, pragnąłbym spoczynku w grobie,
Jeno miłość mi każe pozostać przy tobie.


67.  Czemuż to on ma mieszkać w zarazy siedlisku,
Czemuż ma nieprawości użyczać swej łaski,
Aby grzech w obecności jego szukał zysku
I w jego towarzystwa przystrajał się blaski?
Czemuż pendzel fałszować ma jego jagody,
Skradłszy, martwymi czynić jego barwy żywe?
Czy za cieniem róż gonić jest rzeczą urody,
Zapomniawszy, że własne róże ma — prawdziwe?
Czy mu żyć po bankructwie Natury, w ubóstwie
Krwi bujnej, co rumieńcem krasiła mu lice?
Bo Natura, choć chluby szuka w tworów mnóstwie,
Jego zyski jedynie składa w swą skarbnicę.
Chowa go, by rzec kiedyś: Tak byłam bogata
Za dawnych czasów, zanim przyszły te złe lata.


68.  Tak to dawne dni widne na lic jego karcie,
Dni, kiedy jak kwiat krasa i żyła i marła,
Zanim się urodziły te wdzięki bękarcie,
Których złuda na lica żyjące się wdarła;
Zanim jeszcze ustrzygły bezbożne nożyce
Złote pukle umarłych, przynależne trunie
I kazano im drugie przyozdabiać lice,
By chodziło w urody nieżyjącej runie.
W nim widnieje ta przeszłość święta i bogata,
Która jest sama sobą, gardzi ozdobami,