z bardzo małą ingerencją rządu, pod wpływem tego samego czynnika rząd ograniczył swoje oddziaływanie na banki prywatne jedynie do nadzoru praworządnością ich postępowania, wyrzekając się wszelkiej linji naginania ich z góry do stawianych postulatów naszej polityki finansowej.
Rozdział X.
Waloryzacja zobowiązań.
Osobne miejsce w mojej polityce w 1924 roku należy dać waloryzacji zobowiązań. Wspomniałem na początku, mówiąc o pierwszem mojem ministerstwie z 1920 r., że zająłem stanowisko nieprzychylne do objawu spłaty zobowiązań po relacji nominalnej. Uważałem, że moratorjum należało się wierzycielom dla przyjmowania spłat, oraz że procenty i spłaty powinny były być oparte na współczynniku wartości objektów, na których tranzakcje między wierzycielami i dłużnikami były oparte. Pogląd ten wykazałem w całej pełni w 1923 r. za drugiego mego ministerstwa. Poruszyłem i postawiłem wtedy na warsztacie sprawę waloryzacji zobowiązań. Leżało to wtedy całkowicie po linji interesów wierzycieli. Dłużnicy bali się waloryzacji i myśleli, że jej unikną. Uprzedzałem ich i wskazywałem na konieczność odpowiednich układów dobrowolnych. Jednocześnie wystąpiłem z tem, by zabezpieczyć Skarb we wszelkich wypadkach, w których był on wierzycielem.
Przystępując do reformy walutowej, zażądałem pełnomocnictw dla przeprowadzenia waloryzacji, bo wiedziałem, że Sejm nigdy by tej sprawy nie załatwił. Już wówczas uprzedzano mnie, że podejmuję się rzeczy tak niewdzięcznej, że nie warto było brać jej na barki rządu. Wspominano, że gdy Austrja po wojnach napoleońskich przeprowadziła ustawową waloryzację, nikogo to nie zadowolniło i przeciwko rządowi zwróciło się niezadowolenie jednych i drugich. — Uważałem