chowywały się w ten sposób, że nie można było rachować na to, by zdobyły się one na głębsze wejrzenie w potrzeby kraju, i na uzgodnienie swego stanowiska. Te stronnictwa właściwie dbały głównie o to, by się nie skompromitować w oczach swoich wyznawców i by zwolennicy jednego z nich nie mogli zarzucać innym, że mniej dbają oni o masy robotnicze. Stąd płynęła właściwie tendencja stała do przelicytowywania się. Czynnik refleksji, czyli tak zwane opamiętanie się, nie miał wówczas do tych stronnictw dostępu, pomimo, że każde z nich składało się z ludzi poważnie i sumiennie myślących. Pojedynczo łatwo było się porozumieć, ale zbiorowo było to rzeczą niemożliwą. Doświadczyły tego samego i te rządy, które po mnie przyszły. W rządach tych reprezentowane były stronnictwa reprezentujące producentów, które stawiały mnie zarzuty, że zmian w ustawodawstwie socjalnem nie wprowadzałem, a same one, gdy doszły do władzy, zupełnie tego przedmiotu nawet nie dotykały.
Widząc, że w sprawie przedłużenia dnia pracy w celu potanienia produkcji nie da się narazie nic zrobić, a zdając sobie z tego doskonale sprawę, że dla tego drogo produkujemy, gdyż źle i za mało pracujemy, chciałem zacząć choćby od tego, by przynajmniej zmniejszyć w Polsce liczbę świąt. Przecież tyle o tem było zawsze mowy, że mamy zbyt dużo świąt! Mamy ich więcej niż na Zachodzie. Partje lewicowe świąt bronić nie mogły, bo to nie była „zdobycz socjalna”, partje prawicowe dopominały się by więcej pracować, była to więc sprawa, w której zdawało się mnie, że właśnie rząd najlepiej jest powołany do tego, by choć częściowo wzmóc naszą zdolność wytwórczą.
Zagadnienie, żeby więcej pracować i żeby taniej produkować, to nie jest przedmiot zadań rządu, a społeczeństwa. Rząd może tylko ubocznie wpłynąć na to, by społeczeństwo więcej pracowało.
Takim ubocznym wpływem rządu w kierunku programu
Strona:PL W Grabski-Dwa lata pracy u podstaw panstwowosci naszej (1924-1925).djvu/090
Ta strona została uwierzytelniona.