stronnictwa innego rządu na moje miejsce powołać nie chcą, ale również nie chcą brać odpowiedzialności na siebie za rząd i chcą mieć wolną rękę w krytykowaniu go, — gdyż mają wiele powodów do niezadowolenia. Wtedy ja odrazu powiedziałem, że na taką sytuację się nie godzę, gdyż metoda osaczania rządu i tropienia go, dając mu żyć, jest zgubną i na taką grę nie pójdę, tylko sprawę stosunku do rządu postawię wobec Sejmu jasno i kategorycznie.
Dobrze rozważywszy sytuację, postanowiłem nie robić nic takiego, coby wyglądało, że ubiegam się o poparcie stronnictw. Zaprosiwszy przeto przed sesją przedstawicieli stronnictw do siebie, przedstawiłem im obraz trudności w jakich się jako państwo znajdujemy. Przedstawiłem im, że według danych jakie rząd posiada, nieurodzaj staje się klęską groźną dla państwa, wykazałem, że mamy w całej pełni kryzys gospodarczy, który może się przeciągnąć i nie wiadomo na czem się skończy, podkreśliłem konieczność dokonania znacznych oszczędności. Przemówienie moje było przyjęte minorowo. Przedstawiciele stronnictw byli przekonani, że ja będę wychwalał sytuację, a oni będą mieli wdzięczniejszą rolę wykazywania słabych stron naszej rzeczywistości, a tymczasem ja sam odmalowałem śmiało ujemny stan rzeczy, wskazując, że to nakłada znaczne na rząd i Sejm obowiązki.
Na zebraniu tem było z mej strony kilku ministrów i wyższych urzędników, chciałem bowiem nadać mu charakter szczególnej wagi. Widząc wielkie przed Polską niebezpieczeństwo sytuacji chciałem wybadać, czy pomiędzy rządem a niektórymi leaderami stronnictw sejmowych nie dałoby się stworzyć takiego usposobienia, przy którem możnaby liczyć na twórczą współpracę. Dawałem do zrozumienia, że gotów jestem sam każdej chwili ustąpić miejsca dla umożliwienia skrystalizowania się takiej współpracy na terenie sejmowym.
Przemówiene[1] moje i zachowanie się leaderów sejmowych na zebraniu u mnie ujawniły, że nie natrafiłem na grunt po-
- ↑ błąd w druku – powinno być Przemówienie