pomoc wojsku i pomoc tę przyniosłem. Wypiłem kielich goryczy, który los nie dla mnie przecież napełnił. Będąc wówczas premjerem nie cofnąłem się przed tem, by go za kogo innego wychylić. I za to wystąpił przeciwko mnie poseł Głąbiński, z powodu tego, że wprowadziłem do gabinetu Skrzyńskiego. — Było to zbyt dla mnie bolesne, by na to nie zareagować.
Widząc, że się zanosi na politykę zohydzania rządu i osaczania go, jak to mnie już Marszałek Rataj dał do zrozuzumienia[1] na pogrzebie Sienkiewicza, postanowiłem nie czekać na dalsze występy innych posłów i postawić od razu sprawę tak, by Sejm musiał dać wyraz temu, czy rządy sprawować nadal mogę. Postanowiłem dać Sejmowi okazję wypowiedzenia się przeciwko mnie.
Ułożyłem przeto deklarację, której treść podaję poniżej i która była istotnie rękawicą rzuconą przezemnie Sejmowi. Tak wypadło, że ta rękawica rzucona była przedstawicielowi najliczniejszego klubu w Sejmie, klubu, który następnie najmniej sprawiał rządowi trudności swojem zachowaniem się, a który przy końcu mego urzędowania wykazał najwięcej zrozumienia dla trudności, z któremi rząd walczył. Rozumiałem, że wystąpieniem mojem naruszę równowagę sił politycznych, już mocno przez samą nominację Ministra Skrzyńskiego nadwyrężoną. Ale nie miałem innej drogi do wyboru.
Zarzut uległości wobec knowań przeciwko Polsce, rzucony przeciwko mnie, był w najwyższym stopniu niesprawiedliwym. Na knowania te ze strony niemieckiej miałem zawsze otwarte oko. — Skrzyński też je rozumiał doskonale, tylko wybrał taktykę, której na razie wiele osób nie rozumiało i która z dzisiejszego stanowiska też może być krytykowana. Ale związek ludowo narodowy później zupełnie pogodził się z polityką Skrzyńskiego. Napaści na Skrzyńskiego w październiku 1924 roku były nie robieniem polityki, a manewrem parlamentarnym.
- ↑ błąd w druku – powinno być zrozumienia