kredyty budowlane i wogóle inwestycyjne dla poszczególnych ministerstw w zbyt wielkich rozmiarach, zgodnie z budżetem, ale niezgodnie z koniecznością oględności niezbędnej w roku nieurodzaju. Na samo budownictwo państwowe od 1/I do 31/VI 1925 roku rząd wyasygnował 117.635.552 zł.
Wszystko to się robiło pod znakiem nowej polityki gospodarczej. W całej mojej pracy państwowej nie było tak wybitnego błędu, jak ustąpienie moje w tej sprawie głosom opinji publicznej. Pojęcia tej opinji były bardzo niewyrobione i nie stały na należytym poziomie tak, że z niemi przeważnie nie należało się liczyć.
Na usprawiedliwienie moje mogę przytoczyć tylko to, że z błędnego kursu wkrótce, bo już na wiosnę 1925 roku nawróciłem. W uleganiu zresztą prądowi nie szedłem zbyt daleko i nie utraciłem świadomości trudności położenia. Przyznając bowiem potrzebę popierania życia gospodarczego kredytami, powstawałem jednocześnie w szczególnie dobitny sposób przeciwko ujawnionej w Sejmie tendencji do powiększania budżetu na 1925 rok.
Rozdział XXI.
Opozycja moja przeciwko powiększaniu przez Sejm wydatków na 1925 rok.
Znakomite rezultaty finansowe 1924 roku, a w szczególności wielkie wpływy skarbowe ostatnich 3 miesięcy, oddziałały na opinję sfer sejmowych w tym duchu, że w Komisji budżetowej ujawniła się tendencja do powiększenia wydatków.
Tendencja ta zaniekopoiła[1] mnie poważnie. Nalegałem na to, że budżet na 1925 rok trzeba rozpatrywać z uwzględnieniem koniecznej równowagi realnej. W replice mojej w Sejmie z dnia 7 listopada 1924 r. oświadczyłem:
- ↑ błąd w tekście, powinno być: zaniepokoiła