Rozdział VIII.
Równowaga budżetu i oszczędność. Od wielu lat domaga się od rządu opinja publiczna oszczędności. Skasowanem już dawno zostało rozjeżdżanie samochodami i pojazdami lub wagonami salonowemi różnych dygnitarzy, porobione zostały liczne redukcje personelu, zaprowadzono normy dla opału i światła, umundurowania i innych potrzeb materjałowych. Ale tego niedość.
Gdy poprzednio dokonane oszczędności okazały się niedostatecznemi, rząd, który po mnie nastał, chwycił się tego środka, by obciąć pensje urzędnikom i zrezygnował z bardzo wielu wydatków niezbędnych. Po pewnym okresie czasu trwania obcinek pensyj, wojskowi otrzymali dość poważne dodatki, obcinki te przewyższające, ale urzędnicy cywilni długo nie otrzymywali nic, a wreszcie otrzymali dodatki drobne i niedostateczne.
Zdaniem mojem, weszliśmy przez oszczędności, zaprowadzone po mojem odejściu, na błędną drogę. Rezygnując z inwestycyj, wystawiamy obronność naszego kraju w razie agresji na wielkie niebezpieczeństwa wobec niemożności skutecznego gromadzenia środków obrony. Jednocześnie demoralizujemy ogół funkcjonarjuszy państwowych i policję, opłacając ich pracę niżej tego, co jest godziwe i dopuszczalne i podkopujemy przez to obronność Państwa przed niebezpieczeństwem wstrząśnień wewnętrznych.
Z błędnej drogi trzeba zejść koniecznie. Dlaczego na nią weszliśmy? W imię równowagi budżetu. Twarda to konieczność, ale konieczność. Bez równowagi budżetu nie utrzymamy kursu złotego i nie otrzymamy pożyczki zagranicznej. Trzeba więc wiele poświęcić, ażeby tę równowagę utrzymać.
Ale co poświęcić? O to właśnie się rozchodzi, że w nawoływaniu do oszczędności mało zawsze było zrozumienia