się w tej sprawie powinni kontrolować wzajemnie. Nie przestaniemy być biednymi, gdy sami godzić się będziemy na to, byśmy byli „błyszczący” nędzą. Nędzę naszą widzimy na każdym kroku, ale nie nędzę chcemy usuwać, tylko zasłonić ją chcemy przebłyskami urządzeń arcykulturalnych wcale w głąb nie sięgających i odbierających nam jedynie możność lepszego zużytkowania nieznacznych środków, jakimi rozporządzamy na podnoszenie podstaw bytu najszerszych mas ludności.
Drogi bite, budynki szkolne proste, ale dla potrzeb nauczania odpowiednie, mieszkania dla ludności robotniczej w miastach, kanalizacja i uporządkowanie przedmieść, domy schroniska dla ubogich żebraków — są to rzeczy na zachodzie dawno bardzo, bo przeszło pół wieku temu pozaprowadzane. Dzisiejsze pokolenie na Zachodzie nie pamięta wysiłków tego, które walczyło z niedostatkami na tle spraw powyższych. Walczyło ono tam z niemi w połowie XIX wieku i podniosło kraje zachodu na pewien poziom kultury, do którego nam daleko. Czyż my możemy sądzić, że można te sprawy pomijać i myśleć o równaniu się z zachodem w sprawach ogólnych politycznych, czy ekonomicznych. Najpierw trzeba systematycznie kroczyć po linji wytwarzania kultury mas, a wtedy dopiero można się stać prawdziwą potęgą.
Rozdział XII.
Wychowanie społeczeństwa. W trakcie rozważań naszych nieustannie natrafialiśmy na to, że usposobienie społeczeństwa naszego, zarówno jako całości, jak jego sfer i czynników kierowniczych, nie odpowiadało istotnym potrzebom kraju i państwa.
Widzieliśmy, jak w roku nieurodzaju ogół zupełnie nie uświadamiał sobie potrzeby ograniczenia konsumpcji, widzie-