Strona:PL W klatce.djvu/050

Ta strona została uwierzytelniona.

poważna twemi srebrnemi włosy, święta cierpieniem dla mnie poniesioném; patrzyłem na ciebie i nakazywałem milczenie burzom moim, i stawałem się znowu silnym i mężnym.
„Tak dotąd bywało; ale czy zawsze tak będzie? czy, na synowskiéj miłości wsparty, zawsze zwyciężać będę?
„Patrzę w siebie! Tam, w saméj głębi piersi, czuję ciągle niezużytą jakąś siłę. Zgaśnież ta siła, czy pierś mi rozsadzi i serce mi pęknie?...
„O, matko moja!”