Ta strona została uwierzytelniona.
Lucyan Dolewski siedział w swoim hotelowym pokoju, przeglądając nabyte przed chwilą książki, gdy we drzwiach ukazał się Cypryan Karłowski.
— Cypryanie! — wpół żartem, wpół seryo powitał go Lucyan — zdaje mi się, żeś zmizerniał od dnia wczorajszego. Byłżebyś już naprawdę zakochany?...
— No, zakochany jeszcze niezupełnie, ale widzisz, Lucyanie, ciekawość mię dręczy. W całém spotkaniu mojém z tą kobietą jest coś niezwykłego, coś, co zakrawa na awanturę: a możeż być rzecz bardziéj drażniąca i powabna nad awanturę i tajemnicę w naszym wieku, którego realizm ze wszystkiego uroku dawnéj romantyczności odarł towarzyskie stosunki ludzi?
— Może żałujesz, żeś się nie urodził w średnich