— Mieczku, idź weź z woza pana Dembowskiego worek z kartoflami i kosz z jajami i wnieś do śpiżarni.
— A niech ci tam mój Janek pomoże — rzekł pan Dembowski.
— Dobrze, matko, pójdę! Ej, ja i bez Janka zaniosę, ale co za to będzie?...
I, zatrzymawszy się na środku pokoju, figlarnie patrzył na obecnych.
— Ot, co będzie za to, chłopcze — rzekł Dembowski, dobywając z kieszeni duże czerwone jabłko.
— Dziękuję panu — odrzekł chłopak — ale ja chcę czegoś od pana Lucyana.
— Czegoż ty ode mnie chcesz, Mieczku?
Chłopak podskoczył, objął go za szyję obu rękoma i głośno pocałował.
— Ot, tego! — zawołał — całusa!... — i wybiegł z pokoju.
— Ale niech ci tam Janek pomoże! — wołał za nim Dembowski.
Mieczek wychylił swoję figlarną twarzyczkę przez drzwi i, podnosząc palec do ust, poważnym głosem powiedział:
— Nie chcę, żeby mi Janek pomagał, bo pan Lucyan mówił, żebym, co tylko mogę, zawsze sam robił i nikogo o pomoc nie prosił.
— Sprytny chłopak, mosanie tego — rzekł Dem-
Strona:PL W klatce.djvu/096
Ta strona została uwierzytelniona.