Strona:PL W klatce.djvu/124

Ta strona została uwierzytelniona.

nych częściach tego domu, panią wyłączną jest moja matka; urządza je ona zupełnie według woli i przyzwyczajeń swoich. Zdaje mi się, że od chwili, w któréj po raz piérwszy ojciec mój wprowadził ją do swego domu, nic w nim nie zmieniła i zmienić-by nie chciała, a ja także nie poważył-bym się nigdy poruszyć czegokolwiek w sanktuaryum jéj pamiątek i zwyczajów. Ale, w tym pokoju rozpościeram wyłączne panowanie moje i urządziłem go według własnego upodobania. Cóż chcesz, księże Stanisławie, taka już moja natura, że muszę lubić to, co piękne i mile w oko wpada.
— Niewygodna to natura dla człowieka, mieszkającego w N. — odrzekł ksiądz. — Jak widzę, pracujesz ciągle, Lucyanie — dodał, patrząc na otwarte dzieło o fizyologii Moleschotta.
— Nie dotykaj książki téj, księże Stanisławie — żartobliwie rzekł Lucyan — całéj smoły piekielnéj mało jest na jéj spalenie.
— A wiem, wiem — czytając tytuł, odpowiedział ksiądz. — Moleschott, jeden z najradykalniejszych materyalistów.
— Materyalista in extremis — dodał doktor — dowodzący, że człowiek pochodzi od kwasu węglowego, tlenu, wodoru i kilku kwasów ziemnych.
— Ha — rzekł ksiądz — różne są kierunki umysłów ludzkich; przecież, mojém zdaniem, jeżeli człowiek pracuje ze szczerém pragnieniem dobra i praw-