ciem i poczuciem sztuki. Potém znowu wieszcz najbłagalniejsze wyrzekł zaklęcie, aby pani Kameleon zaśpiewała, i pokazało się, że śpiewała umiejętnie, głos miała sopranowy, szeroki i wyrobiony, a w nim ogniste i namiętne tony, które wreszcie były i w mowie jéj, i w twarzy, i w całéj osobie. Pokazało się daléj, że i Cypryan miał piękny tenor i umiał śpiewać, rozłożyły się więc na pulpicie nuty jakiegoś duetu, którego zaśpiewanie odrazu wybornie się udało, a potém Cypryan sam jeszcze zaśpiewał piosenkę:
Mon Dieu! mon Dieu!
Comme elle est belle,
Avec ses yeux
Noirs si doux!
Je donnerais ma vie pour elle
Et je l'adore à genoux.
A gdy to śpiewał, patrzył na gospodynią domu i oczy jéj spotkały się z tym jego wzrokiem, płonącym młodzieńczém wzruszeniem.
Tak, śród muzyki i pełnéj zajęcia rozmowy, śród woni pomarańczowych drzew, kwitnących u okien, biegły chwile, coraz gorętszym płomieniem zapalając oczy młodego człowieka, coraz żywszy rumieniec wzruszenia wywołując na przezroczystą twarz pięknéj kobiety.