ale rzeczywiście nazywam się Klotylda Warska. Spodziewam się — dodała, po krótkiéj chwili milczenia, — że pan się nie gniewa o tę moję mistyfikacyą?
Bóg tylko wiedział, jak dalekim był gniew od zachwyconego Cypryana. Imię „Klotylda” wdzięcznie i słodko zabrzmiało mu w uszach; przypomniał sobie, że podobno zawsze szczególną do tego kobiecego imienia miał predylekcyą; ale zarazem przypomniał téż sobie, że o pani Warskiéj już kiedyś zasłyszał, gdzieś w czasie podróży swoich, w Paryżu czy w Wenecyi, jako o pięknéj, bogatéj, dowcipnéj, wabnéj i wabiącéj Litwince. Przez chwilę zastanowił się Cypryan nad temi przypomnieniami, a pani Klotylda machinalnie rysowała jakiś kwiatek na marginesie dziennika.
— Więc rodzinnemi stronami pani, o ile słyszałem, są okolice Wilna? — ozwał się po chwili młody człowiek.
— Tak — odrzekła pani Warska — okolice mało tu znane, a piękne, górzyste, leśne. Rodzinne miejsce moje, wieś Jodłowa, sąsiaduje z Ponarskiemi górami. Strona to posępna, tęskna, ale owiana dziwnym urokiem powagi i spokoju. Na górach szumią ciemne sosny i jodły, po głębokich parowach wiją się niezliczone strumienie, w dolinach szarzeją wsie i różnemi odcieniami zielenieją zasiane role. Jodłowa, to ciche i ustronne miejsce, w którém miło
Strona:PL W klatce.djvu/164
Ta strona została uwierzytelniona.